Czyli o okresie noworodkowym trochę inaczej
Żyjemy w niezwykłych czasach. Z jednej strony wspaniałych, z drugiej - przerażających. Mamy ogromne możliwości rozwoju, zdobywania wiedzy, odkrywania tajemnic świata. Wszystko - na wyciągnięcie ręki. Natychmiast przekazujemy sobie ważne informacje, od razu odpowiadamy na maile od szefa, sms-ujemy, mms-ujemy, twitt-ujemy, hangout-ujemy itd. itd.. Nie potrzebujemy wiele czasu na zdobycie materiałów do artykułu, przygotowanie prezentacji, konferencji, na przeprowadzenie ważnej rozmowy. Szybko możemy poznać drugą osobę - na tyle, na ile jest to wystarczające w codziennych relacjach. Większość informacji znajdziemy na jej profilu platformy społecznościowej...
Dorastaliśmy w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu. Na naszych oczach zmieniał się ustrój, zmieniały się miasta, zmieniała się mentalność ludzi, wyznawane przez nich wartości. Z każdym rokiem tempo tych wszystkich przemian rosło. Przyzwyczailiśmy się do tego. Weszliśmy do wartkiego strumienia i płyniemy coraz szybciej i szybciej. Fascynuje nas ogrom możliwości, to, jak łatwo się do nich przyzwyczaić, jak wiele możemy, jak wiele jeszcze się da... Szybciej! Pracujemy coraz wydajniej, bo przecież jesteśmy w stanie dać z siebie więcej! Szybciej! Korzystamy z coraz lepszego sprzętu, ułamki zmieniających się parametrów robią na nas wrażenie, bo trzeba szybciej! W czasie jazdy samochodem uczymy się języków, kiedy możemy - latamy, szybciej! Organizujemy życie tak, żeby nie tracić czasu na zbędne czynności, sprzęty domowe ulegają optymalizacji, szybciej! Uczymy się wciąż, żeby dotrzymać kroku, szybciej!
STOP! Pojawia się dziecko.
.
.