niedziela, 16 listopada 2014

Dajcie złapać oddech...


Czyli o okresie noworodkowym trochę inaczej

źródło
Żyjemy w niezwykłych czasach. Z jednej strony wspaniałych, z drugiej - przerażających. Mamy ogromne możliwości rozwoju, zdobywania wiedzy, odkrywania tajemnic świata. Wszystko - na wyciągnięcie ręki. Natychmiast przekazujemy sobie ważne informacje, od razu odpowiadamy na maile od szefa, sms-ujemy, mms-ujemy, twitt-ujemy, hangout-ujemy itd. itd.. Nie potrzebujemy wiele czasu na zdobycie materiałów do artykułu, przygotowanie prezentacji, konferencji, na przeprowadzenie ważnej rozmowy. Szybko możemy poznać drugą osobę - na tyle, na ile jest to wystarczające w codziennych relacjach. Większość informacji znajdziemy na jej profilu platformy społecznościowej...
Dorastaliśmy w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu. Na naszych oczach zmieniał się ustrój, zmieniały się miasta, zmieniała się mentalność ludzi, wyznawane przez nich wartości. Z każdym rokiem tempo tych wszystkich przemian rosło. Przyzwyczailiśmy się do tego. Weszliśmy do wartkiego strumienia i płyniemy coraz szybciej i szybciej. Fascynuje nas ogrom możliwości, to, jak łatwo się do nich przyzwyczaić, jak wiele możemy, jak wiele jeszcze się da... Szybciej! Pracujemy coraz wydajniej, bo przecież jesteśmy w stanie dać z siebie więcej! Szybciej! Korzystamy z coraz lepszego sprzętu, ułamki zmieniających się parametrów robią na nas wrażenie, bo trzeba szybciej! W czasie jazdy samochodem uczymy się języków, kiedy możemy - latamy, szybciej! Organizujemy życie tak, żeby nie tracić czasu na zbędne czynności, sprzęty domowe ulegają optymalizacji, szybciej! Uczymy się wciąż, żeby dotrzymać kroku, szybciej!
STOP! Pojawia się dziecko.
.
.

.

Pierwszy oddech - niewyobrażalny wysiłek. Pokonać ogromny opór, nabrać powietrza tak silnie, aby rozkleić i rozprężyć wszystkie drobne pęcherzyki w płucach. Trzeba nauczyć się oddychać, wcześniej tlen płynął od mamy, przez łożysko i pępowinę. Wszystko odczuwane jest inaczej, obco. Dotyk stał się wyraźny, bezpośredni. Do tej pory wszystko łagodził płyn owodniowy i gładkie ściany macicy. Jest zimno, jak sobie z tym poradzić? Trzeba nauczyć się tym sterować. Do tej pory, temperatura była stała, w brzuchu mamy panowało wciąż ok 38 stopni C. Głód - zupełnie nowe uczucie. Dotychczas przez pępowinę stale napływały niezbędne substancje. Trzeba samodzielnie się najeść. Ssanie to wysiłek, duży wysiłek, kolejny... Rażące światło,ogrom światła, w brzuchu mamy poruszały się dyskretne cienie, teraz wszystko jest dużo ostrzejsze, bardziej gwałtowne, czy da się przyzwyczaić oczy do patrzenia na ten nowy świat? Głośno. Nie ma już ciągłego uspakajającego szumu, kojącego swoim rytmem, co jakiś czas pojawia się tylko jego wspomnienie. Akurat ten najmilszy dźwięk jest teraz mniej wyraźny. Część głosów jest znajoma ale są teraz tak głośne! Kim są pozostali? Czemu wszyscy krzyczą? Co się dzieje ze mną, dlaczego i ja krzyczę, jak to się dzieje, że wydaję z siebie dźwięki? Jak zapanować nad ruchami? Czemu ręce i nogi są teraz takie ciężkie, nie wspominając już o głowie! Co się ze mną dzieje!?
.
.
.
W organizmie nowo-narodzonego dziecka zachodzi prawdziwa rewolucja! Opisane powyżej doznania, jakie czekają na noworodka, to jedynie czubek góry lodowej. Rusza wymiana gazowa, zmienia się "skład" krwi, budowa hemoglobiny. Jelita zaczynają pracować, żołądek wydzielać zmienne ilości kwasu solnego, trzustka i wątroba - enzymów niezbędnych do trawienia. Kompletnej reorganizacji ulega system krążenia - komory serca "zamieniają się" rolami, zmienia się ciśnienie w poszczególnych częściach układu sercowo-naczyniowego. W układzie nerwowym wrze! Miliony bodźców, poleceń, nowych problemów do opanowania.

Nie bez powodu wyodrębniono pierwszy miesiąc życia jako osobny etap rozwoju. Zanim noworodek stanie się niemowlakiem musi nauczyć się dużo więcej, niż nam się wydaje. 4 tygodnie, to naprawdę niewiele, na tak ogromne zmiany, do jakich adaptuje się dziecko, przychodząc na świat. Z perspektywy maleństwa i biologii - niewiele. Dla współczesnych rodziców - bardzo dużo. Dla tych, którzy potrafią zrobić projekt do pracy jednocześnie zamawiając pizzę, popijając kawę z sieciówki, odpowiadając na 3 maile i rozmawiając o planach na weekend z najbliższymi jednocześnie! 4 tygodnie, to wieczność z perspektywy współczesnego rodzica.

Przyjście dziecka na świat jest momentem, w którym wpadamy w pułapkę. Sidła utkane z postępu i szybkiego tempa życia. Jeśli nie zatrzymamy się, nie ockniemy z tego przerażającego pędu - będziemy wymagać od maleńkiej, kruchej istoty, która boryka się już z ogromem wyzwań , aby dostosowała się dodatkowo do naszych wymagań. Aby szybko wskoczyła w nasz rytm.
4 tygodnie. To absolutne minimum, jakie należy się nowemu człowiekowi na złapanie oddechu, zanim wkroczy do naszego potoku codziennego życia.  

PS. Ile czasu zajęło Wam zaadoptowanie się w nowej pracy, zanim nauczyliście się, co gdzie i jak działa, kto jest kim i kto jest jaki? Zmiana z życia płodowego na pozamaciczne jest o wiele bardziej radykalna, uwierzcie mi! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz