wtorek, 17 marca 2020

#zostanwdomu i nie zwariuj

Kochani, ruch to zdrowie. Spacery w otwartej przestrzeni - w parku czy w lesie pomagają nam utrzymać formę fizyczną ale i koją nerwy. W nadchodzącym czasie zarówno dobra forma jak i "balsam na duszę" z budzącej się do życia przyrody będą nam niezwykle potrzebne. #zostanwdomu oznacza unikaj niepotrzebnych zgromadzeń i spotkań. Posłuchajcie doskonałego wytłumaczenia doc Kuchara - eksperta w dziedzinie chorób zakaźnych: dlaczego parki są bezpieczne!



niedziela, 15 marca 2020

Porozmawiaj z dzieckiem o koronawirusie


#porozmawiajzdzieckiem


Wszyscy jesteśmy bardzo przejęci i zestresowani, zastanawiamy się co nas czeka. Musimy podejmować trudne decyzje z dnia na dzień, przygotować się na różne scenariusze. Czasem poziom napięcia sięga zenitu. Pamiętajmy, że przyglądają nam się i przysłuchują nasze dzieci. Ich wyobraźnia szaleje, bo przecież jeśli mama i tata się boją to koronawirus musi być naprawdę straszny. Nasze pociechy nieczęsto widują nas w takim stanie. Myślałam o tym jak rozmawiać z dziećmi o koronawirusie, o tym jak Wam pomóc w tej kwestii. Wydaje mi się, że istotne pytanie nie brzmi jednak "jak", tylko "kiedy". Jeśli do tej pory nie omówiliście tematu koronawirusa - zróbcie to jak najszybciej. Nie pozostawiajcie dzieci w ciemnościach własnych domysłów i wyobraźni pełnej demonów i potworów. Nie każcie im mierzyć się samodzielnie z lękiem przed śmiercią. Ci z Was, którzy często i otwarcie rozmawiają ze swoimi dziećmi na pewno usłyszeli już pytania "czy zachorujemy na koronawirusa?", "czy ty możesz zachorować?", "czy możesz umrzeć?", "skoro najgorzej chorują starsi to czy babcia może umrzeć?". Jeśli Wasze dzieci nie zapytały o to wprost, możecie być pewni, że takie właśnie pytania krążą po ich głowach. Dzieci werbalizują nasze najgłębsze obawy, ale musimy się z nimi zmierzyć. Odpowiadajcie uczciwie: że dzieciom nic nie grozi, bo dzieci przechodzą zakażenie łagodnie, że większość osób zdrowieje i nic złego im się nie dzieje, ale że części rzeczy nie wiecie, że też się obawiacie. Nie chodzi o obietnice bez pokrycia, ale o możliwość wyrażenia emocji, ubrania w słowa swoich obaw.

TUTAJ znajdziecie cudowny komiks do pobrania w PDF, jest także w wersji polskojęzycznej. Dla młodszych dzieci - to dobry start do rozmowy. Powodzenia!

Obraz ambermb z Pixabay 

sobota, 14 marca 2020

Miejsce nauki i każdego z nas w walce z pandemią

Sytuacja w jakiej znalazła się ludzkość jest bezprecedensowa. Groźba zachorowania jest w tej chwili realna dla każdego z nas. COVID 19 nie wybiera - chorują biedni i bogaci, pacjenci i lekarze, dyrektorzy szpitali, celebryci i sportowcy. Ryzyko ciężkiego przebiegu nie jest jednak rozłożone tak "sprawiedliwie". Im jest się starszym i ma się więcej chorób przewlekłych, t.j. nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, miażdżyca, choroby wymagające leczenia obniżającego odporność - tym większe ryzyko, że w przebiegu zakażenia potrzebne będzie leczenie szpitalne, tlenoterapia a być może nawet respirator. Włosi są jednym z najstarszych społeczeństw na świecie, ok. 1/4 ludności ma ponad 65 lat. To dlatego odnotowuje się tam teraz dużo większą śmiertelność związaną z Epidemią niż w wielu innych krajach.

Wiele osób czuje się zapewne zdezorientowanych - jeszcze niedawno wielu ekspertów wypowiadało się w uspakajającym tonie. Zewsząd słychać było, że powinniśmy się skupić na realnym dla nas zagrożeniu jakim jest grypa, a nie myśleć o odległej epidemii w Chinach. Do tej pory niektórzy przytaczają i porównują statystyki - liczby zgonów w przebiegu grypy w bieżącym sezonie, która sięgają już 100 000 oraz w przebiegu COVID 19 - "raptem" ok. 5,5 tysiąca. Jak to jest? Czy faktycznie nie taki COVID straszny? Czy to choroba łagodniejsza od grypy, albo może podobna? Skąd takie radykalne działania rządów, nie tylko polskiego? Dlaczego cały świat zatrzymuje się w biegu?

Zarówno sytuacja epidemiologiczna związana z koronawirusem SARS CoV2 jak i nasza wiedza o nim dynamicznie się zmienia. Każdy tydzień przynosi wiele nowych zachorowań ale i masę nowych wyników badań nad wirusem, obserwacji i publikacji. Wypowiedzi sprzed tygodnia czy dwóch były często adekwatne do ówczesnej sytuacji, przywoływanie ich dziś jako nietrafne - jest niepotrzebnym sianiem zamętu.

Czy COVID 19 to "taka kolejna grypa"?

W styczniu faktycznie można było liczyć na to, że Chiny opanują epidemię. Przywoływanie uwagi społeczeństwa do problemu grypy nie miało na celu zbagatelizowania zachorowań na koronawirusa, a wręcz przeciwnie - ukazanie, że co roku borykamy się z groźnymi wirusami. W przeciwieństwie do koronawirusa - mamy jednak narzędzia profilaktyki w postaci szczepień ochronnych, z których niestety mało kto korzysta. Gdyby ten przekaz skutecznie dotarł do społeczeństwa, większość zdążyłaby jeszcze zaszczepić się przeciwko grypie, a dzięki temu uniknąć zachorowania przebiegającego z gorączką i kaszlem. Na pewno ułatwiłoby to sytuację, w jakiej znajdujemy się teraz. Sezon grypy w tym roku jest szczególnie długi, nadal do gabinetów zgłaszają się pacjenci z gorączką i kaszlem - objawami wspólnymi dla grypy i COVID 19. Lekarze stoją przed ogromnym wyzwaniem diagnostycznym oraz logistycznym, a osoby udające się do placówek medycznych z powodu dolegliwości narażają się na niepotrzebny kontakt z kolejnym groźnym patogenem.

Niestety zamiast dostrzec, że grypa jest poważnym problemem dla nas, naszego systemu opieki zdrowotnej i gospodarki, uznano, że nowy koronawirus "nie jest wcale taki groźny, bo to taka kolejna grypa". Nawet przy założeniu, że COVID 19 to będzie "taka kolejna grypa" - byłoby to niepokojące. Oznaczałoby pojawienie się kolejnego, równoległego patogenu, który generuje mnóstwo problemów.
Prawdziwe oblicze grypy sezonowej to nie katarek i ból głowy. W Unii Europejskiej odnotowuje się rocznie od 25 do 100 mln zachorowań, a ok 38,5 tys osób umiera z powodu grypy. W Polsce w sezonie 2017/2018 zgłoszono niemal 5,5 mln zachorowań, z zakażeniem wiązano ponad 17 tys. hospitalizacji i 79 zgonów. W sezonie 2018/2019 z grypą wiązano 150 zgonów. Należy założyć, że dane te są niedoszacowane, ponieważ dotyczą jedynie przypadków zgłoszonych do Sanepidu. Do wielu nieuwzględnionych w raportach zgonów, gł. wśród osób starszych dochodzi na skutek dekompensacji chorób przewlekłych. Koszty bezpośrednie, związane z leczeniem grypy w Polsce rokrocznie szacuje się na ok. miliard złotych. Dodatkowo należy uwzględnić koszty związane z utratą aktywności, absencją w pracy czy szkole - te plasują się w granicach kolejnych 5 miliardów zł rocznie. Kolejne, trudne do oszacowania straty wynikają z corocznych problemów z realizacją planowych przyjęć do szpitali w sezonie grypowym – zwykle okresowo odwoływane są zabiegi planowe i przyjęcia diagnostyczne, co naraża potrzebujących na dłuższe oczekiwanie w kolejkach. Zakaz odwiedzin osób przebywających w szpitalu w okresie epidemii grypy to trudne doświadczenie, które sama przebyłam przy porodzie córek. Przykłady niekorzystnego wpływu grypy na funkcjonowanie grup społecznych można by mnożyć w nieskończoność – odwołane spotkania, udział w wydarzeniach kulturalnych i sportowych, etc. Grypa przyczynia się do znacznego zwiększenia częstości stosowania antybiotyków (szacuje się, że w sezonie grypowym w USA zużycie antybiotyków zwiększa się nawet o 30%).

Przy założeniu, że COVID 19 będzie naszą "kolejną grypą", pomnożenie powyższych liczb przez 2 już budzi niepokój. Niestety, SARS CoV2 okazał się dużo bardziej niebezpieczny niż wirusy grypy sezonowej, ponieważ charakteryzuje się znacznie większym odsetkiem powikłań i zgonów. Jeśli dopuścimy do rozprzestrzeniania się nowego koronawirusa na skalę, na jaką szerzy się grypa - żaden system opieki zdrowotnej nie będzie w stanie zapewnić odpowiedniej opieki pacjentom - zabraknie personelu medycznego, miejsc w szpitalach i przede wszystkim respiratorów.

Bardziej trafne porównanie dotyczy grypy pandemicznej - czyli tak zmutowanego wirusa, który charakteryzuje się znacznie większą śmiertelnością niż grypa sezonowa. Najbardziej znaną pandemią grypy w historii była tzw. "Hiszpanka", która w latach 1918-1920 objęła 500 mln ludzi na świecie (co stanowiło wówczas 1/3 populacji). Szacuje się, że 50 milionów ludzi na świecie, czyli co dziesiąta zakażona osoba i co trzydziesta osoba na świecie zmarła z powodu tego zakażenia.

Rola nauki

Ludzkość nie musiała mierzyć się z tak niebezpiecznym wrogiem od 100 lat. Na szczęście jesteśmy dziś na zupełnie innym etapie rozwoju wiedzy i nauki, a nasze możliwości dzielenia się informacjami są niesamowite. Pełna transparentność Chin od samego początku - od pierwszych przypadków umożliwiła znaczne przyspieszenie prac naukowych. Wiedza jest kluczem do sukcesu. Przestrzegam jednak przed chwytliwymi nagłówkami w stylu "przełom", "niesamowity sukces" itp. Przewagą współczesnej medycyny nad podejściem, jakie charakteryzowało świat nauki sto lat temu jest znajomość własnych ograniczeń. Dziś wiemy, że aby ogłosić sukces - potrzeba wielu żmudnych badań, obserwacji, wyeliminowania potencjalnych błędów w interpretacji wyników. Podchodzimy do wszelkich odkryć z ogromną pokorą. Wobec pacjentów stosujemy te metody, dla których jesteśmy pewni że korzyści przewyższają ryzyko. Leczenie eksperymentalne zawsze musi być uzasadnione przesłankami merytorycznymi, poprzedzone świadomą zgodą pacjenta i zgodne z międzynarodowymi zasadami prowadzenia eksperymentów medycznych z poszanowaniem praw człowieka. Wprowadzanie nowych leków do protokołów leczenia - oparte na wystarczających dowodach naukowych. Nie możemy w tym względzie "chodzić na skróty" i stosować szeroko metod, które pomogły wąskiej grupie pacjentów - w ten sposób wrócimy do upustów krwi. Zasada, która powinna nam przyświecać w rozwoju wiedzy i nauki to festina lente - spiesz się powoli.

Arechin, czyli chlorochina jest pierwszym lekiem zarejestrowanym w kraju do leczenia pacjentów zakażonych SARS CoV2. Nie określiłabym jednak tego jako "przełom". Doniesienia na temat potencjalnej skuteczności tego leku zaczęły pojawiać się w prasie medycznej na początku lutego, najpierw w badaniach in vitro, czyli w probówkach, a następnie w badaniach klinicznych na pacjentach, prowadzonych w Chinach i w Korei Południowej. Dotychczasowe wyniki obserwacji sugerują, że jego zastosowanie ma szansę złagodzić i skrócić przebieg choroby. Nie jest to cudowny lek zabijający koronawirusy, ale szansa na złagodzenie przebiegu to już coś. Jednocześnie jest on dosyć bezpieczny, więc uznano, że warto wprowadzić go do protokołów leczniczych. Jak duża jest skuteczność chlorochiny? Nadal nie jesteśmy tego pewni. Czas oraz kolejne badania - pokażą.

To nie tak, że nauka jest bezradna wobec nowego zagrożenia - korzystamy z jej osiągnięć na każdym kroku. To dzięki wynikom badań naukowych wiemy jak długo izolować pacjentów, jak skutecznie chronić się przed wirusem, dzięki nauce wiemy w jaki sposób prowadzić terapię tlenem a w razie potrzeby respiratoroterapię. Każda decyzja, która chroni nas przed zakażeniami oraz pomaga ratować życie osób chorych - jest podyktowana skrupulatną analizą naukową. Ostatecznie nauka znajdzie też skuteczne szczepienia oraz leki zabijające koronawirusy, jestem tego pewna. Obawiam się jednak, że jeśli po drodze media 10 razy ogłoszą "przełom" - ludzie zniechęcą się i nie będą chcieli po nie sięgać. Dokładnie tak, jak w przypadku grypy.

Obraz Belova59 z Pixabay 

Co dalej?


Chiny ogromnym wysiłkiem oraz poświęceniem ze strony milionów obywateli opanowały epidemię COVID 19. Przed nimi czas kolejnych trudnych decyzji - nagły powrót do starego trybu życia (sprzed epidemii), stworzy grunt dla ponownej fali epidemii. Tymczasem to nam - Europejczykom nie udało się ustrzec przed szerzącymi się zakażeniami. Europa stała się nowym centrum pandemii SARS CoV2. Dzięki Chińczykom, a następnie Włochom, którzy wdrożyli szereg restrykcji otrzymaliśmy jednak "w prezencie" czas - ich działania opóźniły rozprzestrzenianie się zakażeń na dużą skalę. Otrzymaliśmy też wiedzę opartą o ich doświadczenia - dowody na to, że izolacja i zwiększanie dystansu społecznego w połączeniu z rygorystycznym przestrzeganiem zasad higieny rąk oraz dezynfekcji powierzchni jest w stanie spowolnić przebieg epidemii. Zamknięcie wszystkich miejsc spotkań międzyludzkich, które nie są nam absolutnie niezbędne oraz granic kraju ma właśnie taki cel. Jest to działanie oparte o dowody naukowe. Fakt, że nasz rząd kieruje się takimi przesłankami w podejmowaniu decyzji jest dla mnie niezwykle budujący.

Mimo, że granice krajów są przywracane - bardziej niż kiedykolwiek ludzkość jednoczy się teraz we wspólnej walce. #zostanwdomu oraz apel o mycie rąk przetłumaczone są na wszystkie języki i docierają do każdego zakątka świata. Słuchajcie komunikatów ministerstwa zdrowia i stosujcie się do nich. Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. Wszelkie ograniczenia i restrykcje mają na celu naszą ochronę. Czeka nas długi i trudny czas - miesiące ograniczania liczby zakażeń tak, aby nie przekroczyć możliwości systemu opieki zdrowotnej. Naukowcy pracują nad szczepieniami oraz skutecznym leczeniem, ale ich praca nie polega na kontemplacji i czekaniu na przełom, potrzebują czasu na obserwacje oraz gromadzenie wiarygodnych danych. Teraz jednak to od WAS zależy przebieg zdarzeń. 






wtorek, 10 marca 2020

Koronawirus - jak żyć?

Z dnia na dzień w Europie rośnie liczba osób zakażonych "nowym koronawirusem" SARS CoV2. Dyrektor generalny WHO przyznał, że ryzyko pandemii jest już bardzo duże ale i będzie to pierwsza pandemia, którą da się kontrolować. Doświadczenia chińskie pokazują, że przy odpowiedniej determinacji oraz tempie działań - jesteśmy w stanie spowolnić i ograniczyć zasięg epidemii. Zdecydowana większość zakażeń przebiega z objawami chorobowymi, a wśród nich - dominuje podwyższona temperatura ciała. W Chinach, gdzie udało się znacznie zmniejszyć liczbę zachorowań i mimo ogromnych rozmiarów epidemii - opanować sytuację, kluczem do sukcesu okazało się bardzo restrykcyjne przestrzeganie zasad kwarantanny, izolacji oraz monitorowanie temperatury ciała na każdym kroku. Zamknięto wszelkie miejsca spotkań międzyludzkich, a w miejscach do których od czasu do czasu trzeba się udać, t.j. sklepy czy poradnie - na wejściu mierzona jest temperatura ciała. Osoby z choćby stanem podgorączkowym odsyłane są do wyznaczonych placówek, gdzie wykonuje się badania diagnostyczne i podejmuje odpowiednie kroki - hospitalizacja/kwarantanna domowa. Ściśle przestrzega się także zasad dezynfekcji powierzchni oraz higieny rąk.

Polska znajduje się dopiero u progu epidemii. Zapewne w najbliższych dniach będziemy świadkami efektu kuli śnieżnej, a liczba osób chorych i poddanych kwarantannie będzie się zwiększać tak jak w innych krajach europejskich. 
Większość czytelników tego bloga to młodzi, aktywni ludzie, osoby świadome zasad zdrowego stylu życia. Dla większości z nas zakażenie koronawirusem nie stanowi wielkiego zagrożenia - ponad 80% osób przechodzi infekcję łagodnie, z objawami grypopodobnymi. Mamy niewiele danych dotyczących zakażeń u dzieci, ale wygląda na to, że przechodzą je najłagodniej. Nie znaczy to jednak, że nie ulegają zakażeniu, wręcz przeciwnie, ponieważ poznają świat wszystkimi zmysłami, dotykają wszystkiego co się da, a ich ręce często wędrują do buzi - zakażają się nawet częściej niż pozostali i stanowią istotne źródło zakażeń dla innych, w tym przede wszystkim swoich dziadków. To osoby starsze oraz przewlekle chore są narażone na najcięższy przebieg zakażenia, często wymagają podawania tlenu a niejednokrotnie sztucznej wentylacji za pomocą respiratora.  


Staram się być optymistką i wiem, że w szczególnych sytuacjach nasz naród potrafi się zjednoczyć i wykazać piękną postawą. Niemniej przypomina mi się pewna nieprzyjemna scena z jednego z dyżurów: Jest godzina 23. Na oddziale i przynależnej izbie przyjęć są dwie pielęgniarki i ja (to moja 15. godzina pracy, jeszcze 9-10 do końca zmiany). Dopiero co przyjęłam 8-miesięczne niemowlę z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych, szykujemy je do punkcji lędźwiowej, jednocześnie staramy się trzymać rękę na pulsie i doglądać innego bardzo chorego dziecka z zapaleniem mózgu i zaburzeniami świadomości. Do izby przyjęć zgłaszają się kolejni pacjenci - robię szybkie rozeznanie. Ośmiolatek z wysypką, nie ma żadnych niepokojących objawów, nie wymaga natychmiastowej pomocy, więc przepraszam rodziców i proszę ich o cierpliwość - wrócę do nich kiedy skończę zajmować się wymagającymi pilnych interwencji pacjentami na oddziale. Słyszę w odpowiedzi: "Nie obchodzi mnie kim się tam pani zajmuje, moje dziecko jest chore tu i teraz i ma być zbadane".  Zapewne było to impulsywne, nieprzemyślane stwierdzenie. Ale nie był to jedyny raz kiedy przez pacjentów, szczególnie w sytuacji stresu przemawiała postawa "należymisizmu". Obawiam się, że  właśnie "należymisizm" przesłoni poczucie odpowiedzialności społecznej i będzie bardzo dużą przeszkodą w podjęciu niezbędnych wyrzeczeń. Dlatego chcę zwrócić uwagę na pewien bardzo ważny fakt. 
Nawet jeżeli koronawirus nie jest bezpośrednio dla Ciebie istotnym zagrożeniem - jesteś młody, w pełni sił, wysportowany, odżywiasz się w zbilansowany sposób, unikasz przetworzonych produktów, jesz pięć posiłków dziennie i wypijasz 2 litry wody na dobę - to także twój problem. Dlaczego? Wystarczy drobnostka - pech, taki jak ostre zapalenie wyrostka robaczkowego, czy wypadek komunikacyjny i może się okazać, że nie będzie dla Ciebie miejsca w szpitalu, że nie da się przeprowadzić operacji, ponieważ wszystkie respiratory są zajęte przez ciężko chorych pacjentów z COVID 19. Albo nie ma już maseczek chirurgicznych i lekarze nie mają jak pracować na sali operacyjnej. Epidemia koronawirusa nie wymazuje wszystkich dotychczasowych problemów medycznych z jakimi do tej pory się borykaliśmy. Nasz system opieki zdrowotnej jest od lat niedofinansowany. Brakuje personelu medycznego. Brytyjczycy zapowiedzieli, że w związku z epidemią, przywrócą do pracy emerytów. U nas niemal wszyscy emerytowani lekarze i pielęgniarki pracują, nadal dyżurują łatając system. Zakażenia wśród personelu medycznego wywołane m.in. niedostatkami w zakresie środków ochrony osobistej dodatkowo pogrążą sytuację. Nie stać nas jako społeczeństwa na epidemię na skalę włoską.    
Obraz Brian Merrill z Pixabay 

Od około 30 lat korzystamy z przywilejów wolności oraz demokracji. Być może zapędziliśmy się już w konsumpcjonizmie oraz egocentryzmie i zapominamy, że prawa każdego człowieka ograniczone są prawami innych ludzi, a "władza" nie jest już naszym wrogiem - jej rolą jest nasza ochrona. Każdy z nas, zamiast drwić i pielęgnować jak nam się zdaje niezbywalne prawa do swobodnego życia - powinien naprawdę przemyśleć jak zmienić swoje nawyki w tym wyjątkowym czasie. 

Podstawowe zasady profilaktyki opisano tutaj

Ponadto przemyśl jakie elementy życia codziennego są dla Ciebie tak istotne, że nie jesteś w stanie żyć bez nich przez najbliższych kilka tygodni (W UK i Niemczech prognozy mówią o 3 miesiącach trwania epidemii). 

- Zrezygnuj z wyjść na imprezy, do kin, teatrów, na sale zabaw i we wszelkie inne miejsca skupiające większe grupy ludzi. Zastąp je aktywnością na otwartym powietrzu i kameralnymi spotkaniami z bliskimi w domu (oczywiście o ile są zdrowi).
- Jeśli możesz - unikaj środków transportu zbiorowego. Przesiądź się na rower. Jeśli nie ma innego wyjścia - korzystaj z komunikacji miejskiej, ale przemyśl dobrze każdą podróż - każdy przejazd którego uda Ci się uniknąć, to o jedno potencjalne spotkanie z osobą chorą mniej. 
- Rób zakupy poza godzinami szczytu lub korzystaj z zakupów internetowych. Jeśli w twoim otoczeniu są osoby starsze lub przewlekle chore - pomóż im, aby nie musiały wychodzić z domu. 
- Odłóż planowane na najbliższy czas podróże, szczególnie w rejony o większej liczbie zachorowań.
- Postaraj się tymczasowo zastąpić osobiste uczestniczenie w ceremoniach religijnych i kulturalnych śledzeniem ich za pomocą mediów. 
- Jeśli Twoje dzieci są chore - zostań z nimi w domu. Nie pozwalaj w tym czasie na kontakt z osobami starszymi ani przewlekle chorymi.
- Jeśli jesteś chory - zostań w domu. Jeśli podejrzewasz u siebie lub swoich bliskich COVID-19 zastosuj się do porad zamieszczonych TUTAJ
- Ogranicz wizyty w placówkach opieki zdrowotnej i aptekach do absolutnego minimum.

Być może wydaje się to Wam zbyt rygorystyczne albo zbyt wczesne. Może tak jak wiele osób liczycie, że wraz z nadejściem ciepłej pogody problem "sam się rozwiąże". Wszyscy eksperci przestrzegają jednak przed taką postawą - nie znamy jeszcze wystarczająco nowego koronawirusa, nie wiemy jak się zachowa. Nie możemy czekać biernie polegając na teoretycznych, niepotwierdzonych przesłankach. Wirus pokazał już, że potrafi szerzyć się w temperaturach typowych dla naszej wiosny. Być może jego aktywność nieco spadnie, może będzie krócej żył poza organizmem człowieka. BYĆ MOŻE. A co jeśli tak nie będzie? Nie dajmy się zaskoczyć. Bądźmy przygotowani i solidarni. Im bardziej się postaramy, im więcej odmówimy sobie teraz - tym szybciej będziemy mogli wrócić do beztroskiego życia.     

sobota, 7 marca 2020

3 powody dla których komercyjne badania serologiczne na koronawirusa nie mają sensu

Laboratoria świadczące usługi komercyjne wprowadziły już do swoich ofert badania serologiczne w kierunku SARS CoV2, czyli "nowego koronawirusa". Czy ich wykonanie ma jakiekolwiek uzasadnienie?
 

3 powody dla których jest to zły pomysł:

1. Kwestia odpowiedzialności społecznej

Po pierwsze dlatego, że jeśli komukolwiek przyjdzie do głowy, że mógł zarazić się koronawirusem, tzn. był w rejonach endemicznych i źle się czuje lub miał kontakt z kimś podejrzanym o zakażenie - absolutnie nie powinien włóczyć się po laboratoriach i narażać na potencjalne zakażenie pracowników laboratorium, ani działać "na własną rękę", tylko zgłosić do sanepidu lub na oddział zakaźny. Pełna instrukcja postępowania TUTAJ

2. Kwestia nieodpowiedniej metody

Po drugie dlatego, że diagnostyka zakażenia opiera się na stwierdzeniu materiału genetycznego wirusa w organizmie badanej osoby metodami PCR. Dodatni wynik takiego badania mówi z bardzo dużą dokładnością, że konkretnie ten "nowy" koronawirus jest teraz obecny w organizmie badanej osoby.

Badania serologiczne, czyli badania obecności przeciwciał IgM i/lub IgG we krwi badanej osoby pokazują, czy miała ona kontakt z wirusem ale nie mówią o aktualnym zakażeniu. Przeciwciała to "produkt" naszego układu odpornościowego - coś, co wytwarza organizm człowieka w odpowiedzi na kontakt z mikrobem, a ich produkcja zajmuje zwykle trochę czasu (przeciwciała IgM powstają zazwyczaj po 2 tygodniach, a IgG - jeszcze później, za to utrzymują się długo - przez wiele miesięcy, a czasem całe życie). Przeciwciała pozostają dodatnie długo, kiedy wirusa już dawno nie ma w organizmie i odwrotnie - we wczesnej fazie zakażenia, gdy organizm nie zdążył ich jeszcze wytworzyć - wyniki badania będą ujemne.

3. Kwestia standardów

Jedynie akredytowane laboratoria, posługujące się wystandaryzowanymi testami mogą prowadzić diagnostykę zakażeń SARS CoV2. Dotychczas nie opracowano miarodajnych testów serologicznych. Dostępne obecnie testy komercyjne nie są wystandaryzowane i z dużym prawdopodobieństwem wskażą nam czy mieliśmy kontakt z jakimkolwiek koronawirusem, czyli np. przeziębieniem. Na ich podstawie nie można zdiagnozować COVID 19. 


Podsumowując - nie ma najmniejszego sensu wykonywać badań na własną rękę. Ich wyniki mogą uśpić naszą czujność albo wręcz przeciwnie, napędzić nam niepotrzebnie stracha.

Doświadczenia chińskie pokazują, że epidemię SARS CoV2 da się zatrzymać, a przynajmniej znacznie spowolnić, co da nam czas na opracowanie skutecznych leków i szczepień. Niemniej zasady "gry" są bardzo rygorystyczne - wszyscy musimy działać według tych samych reguł. Tylko szybka diagnostyka wszystkich zakażonych osób, ich izolacja oraz obserwacja osób z ich kontaktu mogą pozwolić nam wygrać.
Opracowanie miarodajnych testów serologicznych, które pozwolą odróżnić przebyte COVID 19 (chorobę wywołaną przez "nowego" koronawirusa) od innych zakażeń wywoływanych przez koronawirusy, t.j. przeziębienia jest bardzo istotne. Kiedy zbadamy za ich pomocą mieszkańców Wuhan - zobaczymy ilu z nich faktycznie uległo zakażeniu, ale przebyło je w sposób bezobjawowy lub skąpoobjawowy. Dzięki temu lepiej poznamy epidemiologię wirusa i będziemy lepiej wiedzieć na co się szykować. Póki co - prace nad tymi badaniami trwają a my powinniśmy skoncentrować się na zasadach prewencji opisanych tutaj

środa, 4 marca 2020

Czy zginiemy z braku maseczek? Jak chronić się przed koronawirusem.


Pierwszy przypadek zakażenia SARS CoV2, czyli tzw. "nowym koronawirusem" w Polsce okazał się czynnikiem spustowym dla ogólnej paniki. Wśród milionów pytań, w zaniepokojonych głowach pojawia się i wraca jak bumerang - czy zginiemy, bo nie zdążyliśmy kupić maseczek? Czy płacić kosmiczne ceny i jednak kupić ostatnie, które zostały na półkach? Jak chronić siebie i bliskich?

Najważniejsze zasady w profilaktyce koronawirusa: 


  1. Izolacja osób chorych - jeśli masz gorączkę, kaszel lub inne objawy, a w ciągu minionych 14 dni wróciłeś z Azji, Włoch, Niemiec, Francji, Hiszpanii, bądź innego obszaru w którym występują liczne zakażenia (sytuacja zmienia się dynamicznie, aktualne dane epidemiologiczne znajdują się na stronie: https://www.worldometers.info/coronavirus/ lub na stronie GIS) lub miałej kontakt z kimś podejrzanym o COVID-19 - zostań w domu i zadzwoń do Sanepidu lub na oddział zakaźny! Pełna instrukcja postępowania w takich przypadkach znajduje się TUTAJ. Do opisanych w tym poście zasad dodam - jeśli Twoje dziecko ma objawy infekcji po powrocie z rejonów endemicznych lub po kontakcie z kimś podejrzanym o COVID-19 - NIE ZOSTAWIAJ GO POD OPIEKA BABCI/DZIADKA. SARS CoV2 jest dużo bardziej niebezpieczny dla osób starszych niż dla dzieci i młodych. Ryzyko ciężkiego przebiegu, konieczności hospitalizacji, intensywnej terapii i zgonu rośnie z wiekiem.  
  2. Dystans - unikanie skupisk ludzkich na ile to możliwe; jeśli widzisz, że ktoś w Twoim otoczeniu kaszle, staraj się utrzymywać min. 1 m. dystansu. 
  3. Higiena rąk: 
Myj ręce wodą z mydłem zawsze kiedy:

  • są w widoczny sposób zabrudzone, 
  • przed, w trakcie i po przygotowaniu posiłku, 
  • przed jedzeniem, 
  • po powrocie do domu, 
  • po skorzystaniu z toalety, 
  • po kontakcie ze zwierzętami,
  • po oczyszczeniu nosa
  • jeśli nosisz maseczkę - zawsze po jej dotknięciu i zdjęciu
Badania nad profilaktyką grypy pokazały, że osoby, które myły ręce przynajmniej 5-6 razy dziennie chorowały rzadziej niż te, które tego nie robiły. Liczy się nie tylko ilość ale i jakość!
Jak myć ręce:
  •  zwilż ręce wodą
  •  namydlaj je przez min. 10s - pamiętaj o wszystkich powierzchniach
  • spłukuj bieżącą wodą przez kolejne min. 10 s
Jeśli chcesz mieć pewność, że myjesz ręce odpowiednio długo - śpiewaj sobie sto lat w trakcie tej czynności. Na pewno jest to nawyk, który przysłuży się przedłużeniu Twojego życia. 

Źródło: gis.gov.pl

Jeśli jesteś poza domem:
Największe skupiska wirusów (nie tylko koronawirusów, ale i np. grypy) znajdują się na najczęściej dotykanych powierzchniach: klamki, terminale płatnicze, przyciski windy, uchwyty w autobusach i tramwajach itp.
  • Chusteczki nawilżane NIE są wystarczającym środkiem do pozbycia się wirusów (zarówno koronawirusa, jak innych, np. grypy)
  • Myj ręce zawsze kiedy to możliwe, drzwi do publicznych toalet staraj się otwierać łokciem.
  • Jeśli nie masz możliwości umycia rąk, stosuj środek dezynfekcyjny na bazie alkoholu. 

        4. Utrzymuj paznokcie krótko obcięte i czyste.

        5. Nie jedz niczego poza domem, póki nie masz możliwości dokładnego umycia rąk zaraz przed posiłkiem, nawet przekąski dla maluchów muszą poczekać!

        6. Nie dotykaj okolicy twarzy, szczególnie oczu, nosa, ust.
Jest to nawyk, z którym trzeba nauczyć się walczyć. Co nam w tym pomoże: wzajemne upominanie się przyjaciół i rodziny.

  • Za każdym razem kiedy widzisz, że ręka kogoś bliskiego wędruje w kierunku twarzy krzyknij "BUŹKA!" - niech to hasło będzie dla nas ostrzeżeniem. 
  • Noś upięte włosy, żeby nie mieć potrzeby odgarniania ich z twarzy, szczególnie poza domem.



Gdzie miejsce na maseczki?

Maseczka jest w naszym wyobrażeniu podobna do tarczy, która uchroni nas przed zakażeniem. Taka mechaniczna bariera daje poczucie bezpieczeństwa - żaden wirus nie wciśnie mi się do nosa czy ust, bo są zasłonięte. Niestety w rzeczywistości to poczucie bezpieczeństwa jest bardzo złudne i może obrócić się przeciwko nam. Dlaczego?
Skuteczność noszenia maseczek w przestrzeni publicznej przez osoby zdrowe wcale nie została udowodniona. Niektórzy eksperci postulują wręcz, że mogą one nam bardziej zaszkodzić niż pomóc. Jak to możliwe? Aby maseczka była skuteczna, musi być przede wszystkim prawidłowo stosowana, a to wcale nie takie proste jak się wydaje. Mając maseczkę, czujemy się zbyt bezpiecznie i zapominamy o innych, ważniejszych zasadach przedstawionych powyżej. Poza tym wystarczy odruchowo wsunąć palec pod maseczkę, żeby podrapać się po spoconym nosie - a uwierzcie mi, po kilku godzinach noszenie maseczki zgodnie z zasadami: ściśle przylegającej do twarzy - naprawdę jest uciążliwe. Wówczas zamiast chronić nas przed wniknięciem wirusów, zgarniamy wszystko co zebrało się na jej powierzchni i wprowadzamy prosto do wrót naszego układu oddechowego. Brak szczelności maseczki niweluje jej działanie - jeśli nie przylega ściśle do twarzy zakrywając nos i usta - nie ma sensu jej nosić. Jeśli ktoś na nas nakaszle, napluje itp. powinniśmy natychmiast zmienić maseczkę, umyć ręce i założyć nową. Kolejny "krytyczny moment" to właśnie zdejmowanie maseczki - robimy to jedynie odwiązując sznureczki z tyłu głowy lub chwytając od tyłu za gumki za uszami. nigdy nie wolno dotykać przedniej powierzchni noszonej maseczki. Po zdjęciu maseczki należy wyrzucić ją do zamkniętego kosza naśmieci i umyć ręce j.w.
Czytając o zasadach noszenia maseczki może Wam się wydawać, że przesadzam, ale uwierzcie, że każdy profesjonalista, który musi pracować w maseczce musi naprawdę nauczyć się samokontroli, żeby spełnić wszystkie wymienione zasady.
Ponieważ wcale nie wiadomo czy noszenie maseczek ma działanie ochronne i tak łatwo zrobić coś nie tak - ich stosowanie przez zdrowe osoby poza kilkoma wyjątkowymi sytuacjami nie jest zalecane.


Kiedy i jakie maseczki stosować:  


  • Maseczki chirurgiczne, jednorazowe powinny być stosowane przez osoby chore oraz osoby, które się nimi opiekują. Badania nad grypą wykazały, że jeśli osoba z objawami grypy oraz domownicy zaczną od razu stosować maseczki i będą je często zmieniać - będzie to chronić z dosyć dużą skutecznością przed zakażeniem. Ale! Warunkiem jest równoległe stosowanie zasad higieny rąk j.w. Samo stosowanie maseczek - bez higieny rąk nie ma działania ochronnego.  
  • Maseczki jednorazowe z filtrami (N95) powinien stosować personel medyczny, szczególnie w trakcie bezpośredniej opieki nad pacjentem zakażonym oraz w czasie wszystkich procedur inwazyjnych. Stanowisko różnych organizacji dotyczące maseczek przeznaczonych do "zwykłego kontaktu" personelu med. z pacjentem jest podzielone. jedni twierdzą, że wystarczą zwykłe maseczki chirurgiczne, inni - że także wymagany jest filtr. Na pewno ochrona personelu medycznego, którego zasoby w Polsce są i tak bardzo szczupłe powinna być absolutnie priorytetowa. Potrzebujemy chronić ludzi, którzy mają chronić nas. 
  • Maseczki papierowe i bawełniane - są kompletnie bez sensu i w ogóle nie należy ich używać. 
  • Maseczki wielorazowe, np. antysmogowe - w mojej opinii i opinii wielu ekspertów także, ponieważ trudno wyobrazić sobie bezpieczną dezynfekcję takiej maseczki po powrocie do domu. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy jak trudne jest obchodzenie się z potencjalnie skażonym sprzętem tak, aby nie dotknąć skażonej powierzchni i aby było to dla nas bezpieczne. Być może jest jakaś metoda aby noszenie wielorazowych maseczek z filtrami było bezpieczne, z wykorzystaniem 2 par kolejno ściąganych rękawiczek itp. ale odradzam takie kombinowanie. Jeśli musisz skontaktować się z kimś chorym 9tzn. być z nim min. 15 min w jednym pomieszczeniu, w odległości bliższej niż 2m) - stosuj maseczki jednorazowe i nie ryzykuj. Jeśli nie ma takiej konieczności - unikaj kontaktów z chorymi z COVID-19.      

Zainteresowanych tematem wyczerpujących się zasobów maseczek oraz innych środków ochrony osobistej odsyłam do komunikatu Dyrektora generalnego WHO z 03.03.2020 r., w którym odniósł się m.in. do tego tematu.
 

poniedziałek, 2 marca 2020

Koronawirus ukryty

Czy jesteśmy ofiarami spisku?

Wokół pełno głosów, że skoro zakażenia koronawirusem wykryto już w niemal wszystkich krajach Europy, w tym u większości naszych sąsiadów, to na pewno u nas też, ale jest to ukrywane.
Ukrywanie zakażenia to absurd, który nie leży w niczyim interesie. Szybka identyfikacja przypadków zakażenia, ich izolacja oraz zidentyfikowanie i kwarantanna osób, z którymi kontaktował się zakażony w ciągu minionych 14 dni, to póki co jedyna metoda dająca nadzieję na spowolnienie postępu epidemii. Sytuacja epidemiologiczna rozwija się bardzo dynamicznie, ale na obecnym etapie chyba nikt nie łudzi się już, że SARS CoV2, czyli "nowy koronawirus" ominie Polskę. Dlaczego zatem nadal nie mamy żadnego przypadku? Dużo zależy od strategii podjętej przez dany kraj - w jednych poszukiwanie osób, które mogły ulec zakażeniu, np. wśród podróżnych jest bardziej aktywne, wówczas wykrywa się wiele przypadków, w tym znaczną część u osób, które przechodzą zakażenie łagodnie i pewnie same nie pomyślałyby raczej o tym, że mogą mieć COVID 19. W innych (tak jak w Polsce) - czeka się na zgłoszenia ze strony objawowych pacjentów po powrocie z rejonów endemicznych. Wówczas wiele zależy m.in. od świadomości społecznej.

Kiedy zacząć i jak chronić się przed koronawirusem?

Potwierdzenie pierwszego przypadku COVID-19 w Polsce to kwestia czasu, pewnie niedługiego. Czy ten pierwszy przypadek zmieni tak wiele w naszej świadomości? Patrząc na mapę świata i Europy - osobiście nie czekam na pierwszego pacjenta w Polskim szpitalu. W zasadzie od czasu rozpoczęcia sezonu grypowego, jak co roku staram się unikać niepotrzebnych wyjść w zatłoczone miejsca (tak, ominęły mnie wyprzedaże w centrach handlowych, na szczęście mamy możliwość zakupów internetowych) i jeszcze bardziej niż zwykle dbać o higienę rąk. Mycie rąk, to pierwsza czynność jaką wykonujemy po powrocie do domu, a także przed każdym posiłkiem, zawsze po korzystaniu z toalety czy zmienianiu pieluszki synkowi, po czyszczeniu nosa, kiedy tylko są widocznie zabrudzone oraz po kontakcie z surowym mięsem, jajami itp. Myjemy ręce także poza domem - kiedy to możliwe, np. przed posiłkiem w restauracji, po zabawie na placu zabaw jeśli w pobliżu są toalety itp. Myjemy owoce i warzywa przed jedzeniem. Staramy się unikać dotykania okolic twarzy - robimy to odruchowo, ale kiedy pilnujemy się nawzajem - mamy szansę choć trochę zapanować nad tym odruchem. Nasze paznokcie są krótko obcięte (choć uważam wiele form tipsów za estetyczne - nie mogłabym ich nosić, bo wiem że w świecie mikro - estetyka to nie to samo co higiena) i utrzymywane w czystości. Teraz te działania mają kolejne ważne uzasadnienie. Tak jak dbanie o zbilansowaną dietę, zdrowy (odpowiednio długi) sen oraz ruch na świeżym powietrzu.

Chcę podzielić się z Wami jeszcze jedną refleksją. Uważam wszelkie insynuacje o "ukrywaniu koronawirusa" przedstawiane w sposób publiczny przez osoby odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo za działanie skandaliczne i szczyt egoizmu! Istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że za kilka tygodni będziemy musieli podjąć konkretne działania ochronne, nieco bardziej rozbudowane niż te, które przed chwilą wymieniłam. Wówczas potrzebne będą nam do tego autorytety -  decydenci, eksperci zdrowia publicznego, lekarze, epidemiolodzy. Będziemy musieli słuchać tego, co mają do powiedzenia i stosować się do ich porad. Burzenie zaufania społecznego wobec nich u progu zagrożenia epidemiologicznego dla rozgrywek politycznych  -w moich oczach dyskwalifikuje takie osoby z życia publicznego.