sobota, 14 marca 2020

Miejsce nauki i każdego z nas w walce z pandemią

Sytuacja w jakiej znalazła się ludzkość jest bezprecedensowa. Groźba zachorowania jest w tej chwili realna dla każdego z nas. COVID 19 nie wybiera - chorują biedni i bogaci, pacjenci i lekarze, dyrektorzy szpitali, celebryci i sportowcy. Ryzyko ciężkiego przebiegu nie jest jednak rozłożone tak "sprawiedliwie". Im jest się starszym i ma się więcej chorób przewlekłych, t.j. nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, miażdżyca, choroby wymagające leczenia obniżającego odporność - tym większe ryzyko, że w przebiegu zakażenia potrzebne będzie leczenie szpitalne, tlenoterapia a być może nawet respirator. Włosi są jednym z najstarszych społeczeństw na świecie, ok. 1/4 ludności ma ponad 65 lat. To dlatego odnotowuje się tam teraz dużo większą śmiertelność związaną z Epidemią niż w wielu innych krajach.

Wiele osób czuje się zapewne zdezorientowanych - jeszcze niedawno wielu ekspertów wypowiadało się w uspakajającym tonie. Zewsząd słychać było, że powinniśmy się skupić na realnym dla nas zagrożeniu jakim jest grypa, a nie myśleć o odległej epidemii w Chinach. Do tej pory niektórzy przytaczają i porównują statystyki - liczby zgonów w przebiegu grypy w bieżącym sezonie, która sięgają już 100 000 oraz w przebiegu COVID 19 - "raptem" ok. 5,5 tysiąca. Jak to jest? Czy faktycznie nie taki COVID straszny? Czy to choroba łagodniejsza od grypy, albo może podobna? Skąd takie radykalne działania rządów, nie tylko polskiego? Dlaczego cały świat zatrzymuje się w biegu?

Zarówno sytuacja epidemiologiczna związana z koronawirusem SARS CoV2 jak i nasza wiedza o nim dynamicznie się zmienia. Każdy tydzień przynosi wiele nowych zachorowań ale i masę nowych wyników badań nad wirusem, obserwacji i publikacji. Wypowiedzi sprzed tygodnia czy dwóch były często adekwatne do ówczesnej sytuacji, przywoływanie ich dziś jako nietrafne - jest niepotrzebnym sianiem zamętu.

Czy COVID 19 to "taka kolejna grypa"?

W styczniu faktycznie można było liczyć na to, że Chiny opanują epidemię. Przywoływanie uwagi społeczeństwa do problemu grypy nie miało na celu zbagatelizowania zachorowań na koronawirusa, a wręcz przeciwnie - ukazanie, że co roku borykamy się z groźnymi wirusami. W przeciwieństwie do koronawirusa - mamy jednak narzędzia profilaktyki w postaci szczepień ochronnych, z których niestety mało kto korzysta. Gdyby ten przekaz skutecznie dotarł do społeczeństwa, większość zdążyłaby jeszcze zaszczepić się przeciwko grypie, a dzięki temu uniknąć zachorowania przebiegającego z gorączką i kaszlem. Na pewno ułatwiłoby to sytuację, w jakiej znajdujemy się teraz. Sezon grypy w tym roku jest szczególnie długi, nadal do gabinetów zgłaszają się pacjenci z gorączką i kaszlem - objawami wspólnymi dla grypy i COVID 19. Lekarze stoją przed ogromnym wyzwaniem diagnostycznym oraz logistycznym, a osoby udające się do placówek medycznych z powodu dolegliwości narażają się na niepotrzebny kontakt z kolejnym groźnym patogenem.

Niestety zamiast dostrzec, że grypa jest poważnym problemem dla nas, naszego systemu opieki zdrowotnej i gospodarki, uznano, że nowy koronawirus "nie jest wcale taki groźny, bo to taka kolejna grypa". Nawet przy założeniu, że COVID 19 to będzie "taka kolejna grypa" - byłoby to niepokojące. Oznaczałoby pojawienie się kolejnego, równoległego patogenu, który generuje mnóstwo problemów.
Prawdziwe oblicze grypy sezonowej to nie katarek i ból głowy. W Unii Europejskiej odnotowuje się rocznie od 25 do 100 mln zachorowań, a ok 38,5 tys osób umiera z powodu grypy. W Polsce w sezonie 2017/2018 zgłoszono niemal 5,5 mln zachorowań, z zakażeniem wiązano ponad 17 tys. hospitalizacji i 79 zgonów. W sezonie 2018/2019 z grypą wiązano 150 zgonów. Należy założyć, że dane te są niedoszacowane, ponieważ dotyczą jedynie przypadków zgłoszonych do Sanepidu. Do wielu nieuwzględnionych w raportach zgonów, gł. wśród osób starszych dochodzi na skutek dekompensacji chorób przewlekłych. Koszty bezpośrednie, związane z leczeniem grypy w Polsce rokrocznie szacuje się na ok. miliard złotych. Dodatkowo należy uwzględnić koszty związane z utratą aktywności, absencją w pracy czy szkole - te plasują się w granicach kolejnych 5 miliardów zł rocznie. Kolejne, trudne do oszacowania straty wynikają z corocznych problemów z realizacją planowych przyjęć do szpitali w sezonie grypowym – zwykle okresowo odwoływane są zabiegi planowe i przyjęcia diagnostyczne, co naraża potrzebujących na dłuższe oczekiwanie w kolejkach. Zakaz odwiedzin osób przebywających w szpitalu w okresie epidemii grypy to trudne doświadczenie, które sama przebyłam przy porodzie córek. Przykłady niekorzystnego wpływu grypy na funkcjonowanie grup społecznych można by mnożyć w nieskończoność – odwołane spotkania, udział w wydarzeniach kulturalnych i sportowych, etc. Grypa przyczynia się do znacznego zwiększenia częstości stosowania antybiotyków (szacuje się, że w sezonie grypowym w USA zużycie antybiotyków zwiększa się nawet o 30%).

Przy założeniu, że COVID 19 będzie naszą "kolejną grypą", pomnożenie powyższych liczb przez 2 już budzi niepokój. Niestety, SARS CoV2 okazał się dużo bardziej niebezpieczny niż wirusy grypy sezonowej, ponieważ charakteryzuje się znacznie większym odsetkiem powikłań i zgonów. Jeśli dopuścimy do rozprzestrzeniania się nowego koronawirusa na skalę, na jaką szerzy się grypa - żaden system opieki zdrowotnej nie będzie w stanie zapewnić odpowiedniej opieki pacjentom - zabraknie personelu medycznego, miejsc w szpitalach i przede wszystkim respiratorów.

Bardziej trafne porównanie dotyczy grypy pandemicznej - czyli tak zmutowanego wirusa, który charakteryzuje się znacznie większą śmiertelnością niż grypa sezonowa. Najbardziej znaną pandemią grypy w historii była tzw. "Hiszpanka", która w latach 1918-1920 objęła 500 mln ludzi na świecie (co stanowiło wówczas 1/3 populacji). Szacuje się, że 50 milionów ludzi na świecie, czyli co dziesiąta zakażona osoba i co trzydziesta osoba na świecie zmarła z powodu tego zakażenia.

Rola nauki

Ludzkość nie musiała mierzyć się z tak niebezpiecznym wrogiem od 100 lat. Na szczęście jesteśmy dziś na zupełnie innym etapie rozwoju wiedzy i nauki, a nasze możliwości dzielenia się informacjami są niesamowite. Pełna transparentność Chin od samego początku - od pierwszych przypadków umożliwiła znaczne przyspieszenie prac naukowych. Wiedza jest kluczem do sukcesu. Przestrzegam jednak przed chwytliwymi nagłówkami w stylu "przełom", "niesamowity sukces" itp. Przewagą współczesnej medycyny nad podejściem, jakie charakteryzowało świat nauki sto lat temu jest znajomość własnych ograniczeń. Dziś wiemy, że aby ogłosić sukces - potrzeba wielu żmudnych badań, obserwacji, wyeliminowania potencjalnych błędów w interpretacji wyników. Podchodzimy do wszelkich odkryć z ogromną pokorą. Wobec pacjentów stosujemy te metody, dla których jesteśmy pewni że korzyści przewyższają ryzyko. Leczenie eksperymentalne zawsze musi być uzasadnione przesłankami merytorycznymi, poprzedzone świadomą zgodą pacjenta i zgodne z międzynarodowymi zasadami prowadzenia eksperymentów medycznych z poszanowaniem praw człowieka. Wprowadzanie nowych leków do protokołów leczenia - oparte na wystarczających dowodach naukowych. Nie możemy w tym względzie "chodzić na skróty" i stosować szeroko metod, które pomogły wąskiej grupie pacjentów - w ten sposób wrócimy do upustów krwi. Zasada, która powinna nam przyświecać w rozwoju wiedzy i nauki to festina lente - spiesz się powoli.

Arechin, czyli chlorochina jest pierwszym lekiem zarejestrowanym w kraju do leczenia pacjentów zakażonych SARS CoV2. Nie określiłabym jednak tego jako "przełom". Doniesienia na temat potencjalnej skuteczności tego leku zaczęły pojawiać się w prasie medycznej na początku lutego, najpierw w badaniach in vitro, czyli w probówkach, a następnie w badaniach klinicznych na pacjentach, prowadzonych w Chinach i w Korei Południowej. Dotychczasowe wyniki obserwacji sugerują, że jego zastosowanie ma szansę złagodzić i skrócić przebieg choroby. Nie jest to cudowny lek zabijający koronawirusy, ale szansa na złagodzenie przebiegu to już coś. Jednocześnie jest on dosyć bezpieczny, więc uznano, że warto wprowadzić go do protokołów leczniczych. Jak duża jest skuteczność chlorochiny? Nadal nie jesteśmy tego pewni. Czas oraz kolejne badania - pokażą.

To nie tak, że nauka jest bezradna wobec nowego zagrożenia - korzystamy z jej osiągnięć na każdym kroku. To dzięki wynikom badań naukowych wiemy jak długo izolować pacjentów, jak skutecznie chronić się przed wirusem, dzięki nauce wiemy w jaki sposób prowadzić terapię tlenem a w razie potrzeby respiratoroterapię. Każda decyzja, która chroni nas przed zakażeniami oraz pomaga ratować życie osób chorych - jest podyktowana skrupulatną analizą naukową. Ostatecznie nauka znajdzie też skuteczne szczepienia oraz leki zabijające koronawirusy, jestem tego pewna. Obawiam się jednak, że jeśli po drodze media 10 razy ogłoszą "przełom" - ludzie zniechęcą się i nie będą chcieli po nie sięgać. Dokładnie tak, jak w przypadku grypy.

Obraz Belova59 z Pixabay 

Co dalej?


Chiny ogromnym wysiłkiem oraz poświęceniem ze strony milionów obywateli opanowały epidemię COVID 19. Przed nimi czas kolejnych trudnych decyzji - nagły powrót do starego trybu życia (sprzed epidemii), stworzy grunt dla ponownej fali epidemii. Tymczasem to nam - Europejczykom nie udało się ustrzec przed szerzącymi się zakażeniami. Europa stała się nowym centrum pandemii SARS CoV2. Dzięki Chińczykom, a następnie Włochom, którzy wdrożyli szereg restrykcji otrzymaliśmy jednak "w prezencie" czas - ich działania opóźniły rozprzestrzenianie się zakażeń na dużą skalę. Otrzymaliśmy też wiedzę opartą o ich doświadczenia - dowody na to, że izolacja i zwiększanie dystansu społecznego w połączeniu z rygorystycznym przestrzeganiem zasad higieny rąk oraz dezynfekcji powierzchni jest w stanie spowolnić przebieg epidemii. Zamknięcie wszystkich miejsc spotkań międzyludzkich, które nie są nam absolutnie niezbędne oraz granic kraju ma właśnie taki cel. Jest to działanie oparte o dowody naukowe. Fakt, że nasz rząd kieruje się takimi przesłankami w podejmowaniu decyzji jest dla mnie niezwykle budujący.

Mimo, że granice krajów są przywracane - bardziej niż kiedykolwiek ludzkość jednoczy się teraz we wspólnej walce. #zostanwdomu oraz apel o mycie rąk przetłumaczone są na wszystkie języki i docierają do każdego zakątka świata. Słuchajcie komunikatów ministerstwa zdrowia i stosujcie się do nich. Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. Wszelkie ograniczenia i restrykcje mają na celu naszą ochronę. Czeka nas długi i trudny czas - miesiące ograniczania liczby zakażeń tak, aby nie przekroczyć możliwości systemu opieki zdrowotnej. Naukowcy pracują nad szczepieniami oraz skutecznym leczeniem, ale ich praca nie polega na kontemplacji i czekaniu na przełom, potrzebują czasu na obserwacje oraz gromadzenie wiarygodnych danych. Teraz jednak to od WAS zależy przebieg zdarzeń. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz