czwartek, 27 listopada 2014

Kuchenny patent :)

Zabawa potrzebna na cito

Potrzeba matką wynalazku... Dziś miałam bardzo silną potrzebę zająć czymś głodne i marudne dzieci do czasu, kiedy przygotuję im kolację. Magnesy na lodówce się znudziły. Byłam już bliska postawienia przed nimi dwóch miseczek, w tym po jednej pełnej jakichś suchych ziaren, żeby mogły je przesypywać, ale to skończyłoby się pewnie zbieraniem ich po całej kuchni. Poza tym co, jeśli któraś postanowiłaby zasadzić groszek w nosie itp.? Widziałam już tak pomysłowe dzieci, z reguły na izbach przyjęć... W nosie to i tak pół biedy, gorszy scenariusz obejmuje tchawicę, a niespełna dwulatki, bywają nieobliczalne. Na szczęście, wymyśliłam zabawę, która bardzo się spodobała Hani i Zuzi. Wymaga zaangażowania, koncentracji, a przy okazji ćwiczy precyzję ruchów. Najważniejsze, że zajęła dziewczyny tak skutecznie, że mogłabym spokojnie przygotować dania na bankiet, a nie tylko kolację dla dzieci ;) Oto mój dzisiejszy patent:


Grube słomki tniemy na kawałki, wręczamy maluchom po chińskiej pałeczce i pokazujemy jak nawlekać kolorowe rurki na patyczek. Prostota i skuteczność - tak jak lubię ;) Kawałki słomek zachowałam, myślę, że spróbujemy je nawlekać także na kolorowe sznurówki. Nadają się też super do segregowania według kolorów. Jednym słowem, z niczego stworzyliśmy właśnie zabawkę edukacyjną za grosze :D

 


Jakie są Wasze patenty na uspokojenie i zajęcie maluchów w kuchni??? (Słomki tez się pewnie kiedyś znudzą ;)).

1 komentarz: