sobota, 5 lipca 2014

Kto tak naprawdę ma syndrom białego fartucha?

Źródło
Dziś kilka przemyśleń w kwestii tematu, który znam doskonale z obu stron, czyli wizyta u lekarza i związane z tym emocje. Jako rodzicom wcześniaków, zdawało nam się, że pasmo konsultacji specjalistycznych, badań kontrolnych i zajęć rehabilitacyjnych nie ma końca. Każda wizyta wiązała się z ogromnym wysiłkiem zarówno z naszej strony (pakowanie, rozbieranie, ubieranie,uspakajanie itd.) jak i ze strony dziewczynek (wciąż nowi ludzie obracający je na wszystkie strony, kłujący, wyginający...)
Rozumiem zmęczenie rodziców, stres i nerwy, kiedy próbuje się wyłapać zalecenia lekarskie z płaczu i krzyku małych dzieci. Muszę jednak zwrócić uwagę na kilka częstych błędów, jakie popełniają opiekunowie. Mam nadzieję, że ten post choć troszkę to zmieni, ułatwi życie wszystkim "stronom" wizyt lekarskich.

Nie "z zaskoczenia"

Nawet najmniejsze dzieci wymagają objaśnienia sytuacji, w jakiej mają się znaleźć. Pakowanie w pospiechu dziecka, wyładowanie w popłochu malca w nowym miejscu, rozbieranie i przekazywanie w obce ręce, które zaczynają wszystkiego dotykać, wszędzie zaglądać, a na koniec jeszcze kłuć - to może być naprawdę stresujące! Nawet niemowlakom należy się wyjaśnienie, łagodne przedstawienie zbliżającego się scenariusza. Taka "rozmowa" z dzieckiem o zbliżającej się wizycie ma podwójnie zbawienne działanie. Czasem rodzice potrzebują usłyszeć swój własny głos w uspakajającej wersji, jeszcze zanim zacznie się całą "akcja lekarz/szczepienie". Łatwiej wówczas opanować nerwy i powtórzyć kojące słowa w ciepły i wyważony sposób już na miejscu.
O tym po co są lekarze i szpitale warto czasem porozmawiać bez konkretnego powodu. Tak na wszelki wypadek.

Dlaczego

To ulubione pytanie dzieci :) Nie wystarczy opowiedzieć dziecku, że "teraz pojedziemy do pani doktor, która zajrzy do gardełka, posłucha serduszko, a jak będziesz grzeczny, dostaniesz nagrodę" albo "Pojedziemy na szczepienie, pani szybko ukłuje igiełką, żebyś był zdrowy, a jak będziesz dzielny i nie będziesz płakał, pójdziemy potem na lody". Z reguły na tym przygotowanie dziecka się kończy. To za mało. "Niby dlaczego ktoś ma mnie badać?", "Czemu mają mnie kłuć, żebym był zdrowy?"

Zacznij od wyjaśnienia dziecku co to jest zdrowie, a co choroba. Dzieci zdrowe mają dużo energii, mogą się bawić, spotykać z innymi dziećmi, chodzić na spacerki i mają siły na wspinaczkę na placu zabaw, jeżdżenie na rowerku itd. Jak się jest chorym, to nie ma siły na zabawy, nie ma się ochoty nawet na pyszne jedzonko, trzeba zostać w domu, a koledzy i koleżanki oraz plac zabaw muszą poczekać... Innymi słowy nakreśl jasno, że dzięki wizycie u lekarza dziecko zyska coś więcej niż naklejkę czy lody. Wytłumacz kim jest pani doktor, że pomaga dzieciom mieć energię i dobre samopoczucie :)

Źródło
Najlepiej uczyć przez zabawę. Przecież ludzkie ciało, jego funkcjonowanie, czy świat mikrobów to niezwykle fascynujące zagadnienia, nawet dla małego dziecka, (jeśli właściwie przedstawi się temat). Książeczki, modele, zestawy do zabawy w lekarza, bajki edukacyjne takie jak "Było sobie życie" - wszystko to pomoże Ci zamienić przykrą konieczność wizyty u lekarza na świetną przygodę!

Możecie przygotować wspólnie ciekawe pytania do lekarza, np. dlaczego jak się jest chorym cieknie z nosa, dlaczego przed jedzeniem trzeba myć ręce itp. Wasza Pani Doktor/Pan Doktor będzie miał szansę zyskać w oczach dziecka, jako ktoś, kto wie ciekawe rzeczy, a nie tylko bada i przepisuje lekarstwa.

Perspektywicznie

Wizyty u lekarza z małym dzieckiem to nie jednorazowa historia. Nawet jeśli Twoje dziecko jest okazem zdrowia (oby tak zostało), może się zdarzyć, że trzeba będzie udać się po pomoc medyczną, albo pojechać do szpitala. Dzieci mają doskonałą pamięć! Nie strasz nigdy: "bądź grzeczny, bo dostaniesz zastrzyk" albo "nie wchodź tam, bo spadniesz i pojedziesz do szpitala". Coś, co ma służyć pomaganiu, ratowaniu zdrowia i życia nie może od dziecka kojarzyć się z karą! 

Oaza spokoju

To oczywiste, że niejednokrotnie rodzice boją się bardziej niż ich dzieci. Mają dużo większą wyobraźnię co do możliwych scenariuszy, podsycaną przez silne poczucie odpowiedzialności oraz straszne historie zasłyszane od sąsiadów, czy z mediów. Niezależnie od tego co dzieje się w Twojej głowie, najważniejsze jest zapewnienie maksymalnego poczucia bezpieczeństwa dziecku. Maluchy są sejsmografami emocji rodziców. Dlatego nie lubię kiedy matki płaczą nad dziećmi w gabinecie zabiegowym podczas pobierania krwi czy szczepienia. Jeśli nie możesz znieść widoku cierpiącego (nie tak znowu strasznie) dziecka, zostań na zewnątrz. Płacząc razem z nim, nie pomagasz mu, a wręcz przeciwnie. 

Jasne, że są sytuacje życiowe, w których trudno o stalowe nerwy. Najczęściej jednak to właśnie rodzice mierzący się z naprawdę trudnymi problemami są mistrzami opanowania i cierpliwości.Właśnie od nich uczę się codziennie co znaczy heroiczna postawa rodzica wobec choroby dziecka. To zachowanie ciepłego, kojącego głosu, pełnego miłości uśmiechu na twarzy, a nawet poczucia humoru, mimo że serce rozdziera lęk i ból. Umiejętność znalezienia przestrzeni, w której można wyrzucić z siebie te wszystkie negatywne emocje tak, aby nie dotarły one do dziecka.

Źródło
Podsumowując, staraj się opanować emocje i nerwy. Pamiętaj, że okazując strach i zdenerwowanie tracisz wiarygodność w próbach uspokojenia dziecka, a Twój jawny brak zaufania wobec personelu medycznego przekłada się na próby skopania lekarzy i pielęgniarki przez Twoją pociechę podczas badania czy pobierania krwi. ;) Po raz kolejny powtarzam: Łączy nas wspólny cel - dobro Twojego dziecka. Warto, aby wszyscy o tym wiedzieli i pamiętali - personel medyczny, rodzice oraz dzieci.

2 komentarze: