piątek, 6 października 2017

Dlaczego lekarze głodują

Zazwyczaj piszę o chorobach dotyczących przede wszystkim małych dzieci i o tym jak sobie z nimi radzić. Dziś parę słów o chorobie toczącej nasz system opieki zdrowotnej. Miejmy nadzieję że na to także znajdzie się lekarstwo, choć dla wielu dzielnych młodych ludzi podtrzymujących od 5 dni strajk głodowy - okazało się ono bardzo gorzkie.

Jak wygląda kształcenie lekarzy


Kształcenie lekarzy ma swoje określone etapy:
  1. Najpierw 6 lat trudnych studiów medycznych. Mąż przeklinał moje podręczniki, kiedy musiał dźwigać je podczas przeprowadzki. Przebudował półki regałów, bo dwie pękły pod ciężarem wiedzy... W razie włamania, książki byłyby zdecydowanie najcenniejszym łupem złodziei - ich ceny, przekraczały znacznie cenę mojej biżuterii.
  2. Następnie 13 miesięcy pracy w wymiarze pełnego etatu na różnych oddziałach szpitalnych określonych jako staż podyplomowy. To czas, kiedy ma się jeszcze ograniczone prawo wykonywania zawodu, czyli wykonuje się obowiązki lekarza pod nadzorem starszych kolegów i koleżanek po fachu. Pensja lekarza stażysty w czasie wspomnianych 13 miesięcy pracy jest z góry określona i wynosi 1465 zł na rękę. 
  3. Po odbyciu 13-miesięcznego stażu oraz zdaniu kolejnego, piekielnie trudnego lekarskiego egzaminu końcowego otrzymuje się pełne prawo wykonywania zawodu (opatrzone indywidualnym numerem, widniejącym na pieczątce), a co za tym idzie, odpowiedzialność prawną za swoje decyzje.
  4. Kolejne 4-6 lat w zależności od specjalizacji to szkolenie specjalizacyjne (okres realizacji specjalizacji wydłuża się dodatkowo o zwolnienia lekarskie, urlopy macierzyńskie, itd.). Dokładniejszy opis możliwych dróg kształcenia znajdziecie TUTAJ. Szkolenie polega na pracy na pełny etat ze wszystkimi obowiązkami lekarza w określonym miejscu, a ponadto odbyciu obowiązkowych staży, kursów, szkoleń oraz obowiązkowych dyżurów medycznych. Najlepszy, choć nie doskonały tryb, w jakim można realizować specjalizację w Polsce, to rezydentura. Wynagrodzenie przez cały okres realizacji rezydentury jest znowu z góry określone i wynosi 2200 do 2570 zł na rękę w zależności od wybranej dyscypliny. Dyżury powinny być dodatkowo płatne. Stawki różnią się, i np. we Wrocławiu oscylują wokół 15 zł/h. Niektórzy dyrektorzy szpitali w Polsce wykorzystują argument obowiązku dyżurowania do zaliczenia szkolenia specjalizacyjnego i rezydenci zmuszeni są do pracy 24h/dobę kilka razy w miesiącu, bez dodatkowego wynagrodzenia). W pracy lekarza, mimo że niejednokrotnie musimy zostać dłużej niż 7 h 35 min, bo np. trwa akcja reanimacyjna, albo przedłuża się zabieg operacyjny - nie ma mowy o opłacaniu nadgodzin. Teoretycznie, Twoje obowiązki powinien przejąć lekarz dyżurny, choć oczywistym jest, że nie wejdzie nagle na salę operacyjną czy izbę przyjęć i nie przejmie zabiegu albo rozmowy z pacjentem w pół zdania.  

Lekarze rezydenci są to dojrzali ludzie średnio w wieku 26-37 lat , w białych kitlach (na pediatrii często kolorowych) i ze stetoskopem na szyi. Przyjmują pacjentów w izbach przyjęć, poradniach podstawowej opieki zdrowotnej, są lekarzami prowadzącymi na oddziałach szpitalnych, operują, dyżurują - podejmując samodzielne, odpowiedzialne decyzje medyczne.

Niezależnie od tego jak ciężko pracujemy (w którym mieście żyjemy), w ramach swojego pełnego etatu - przez 4-6 lat mamy określony z góry budżet 2200 - 2570 zł miesięcznie. Ocenę tej stawki pozostawiam Wam. Zanim to zrobicie, sprawdźcie ile wynoszą Wasze miesięczne koszty utrzymania. Wbrew temu, co czasem myślą moi mali pacjenci - lekarz to nie jest osoba, która mieszka w szpitalu ;)

Część osób, która zapragnęła lepszych warunków życia, wychowywania dzieci (a przynajmniej spędzania z nimi trochę czasu) oraz lepszych warunków kształcenia - wyemigrowała.
Niemal wszyscy lekarze w trakcie specjalizacji, którzy zostali w kraju, aby móc się utrzymać - pracują co najmniej na 2 etatach. Pierwszy służy własnemu rozwojowi - inaczej się nie da. Drugi - zarobkowi. 300 h pracy w miesiącu to nierzadki scenariusz.
Jest jeszcze trzeci, coraz częstszy wariant - zmiana zawodu.
Przebranżowienie wiąże się z dużo krótszą, łatwiejszą i zdecydowanie bardziej lukratywną perspektywą, niż trwanie przy pierwotnych aspiracjach. Nawet największy żar może obrócić się w popiół pod wpływem długotrwałej frustracji...

Co to oznacza dla pacjentów - podwójną stratę - potencjału młodych, zdolnych ludzi, którzy też woleliby leczyć swoich rodaków i pozostawanie pod opieką przemęczonych lekarzy, którzy gnają z pracy do pracy,

Czas na zmiany

Trwa protest Porozumienia Rezydentów i Porozumienia Zawodów Medycznych.
Każdy, kto choć raz był w roli pacjenta wie, że nie jest łatwo przetrwać w obecnym systemie świadczeń zdrowotnych. Konieczność hospitalizacji przez 3 dni, aby szpital mógł uzyskać od NFZ pieniądze za zrealizowane i opłacone badania oraz procedury medyczne to tylko jeden z wielu absurdów (swoją droga po "cudownej" reformie - czas ten uległ dalszemu wydłużeniu). Zarówno pacjenci jak i lekarze oraz przedstawiciele innych zawodów medycznych mają dosyć takich warunków, natomiast odpowiedzialni za to - rządzący, niezależnie od ugrupowania politycznego, od lat spychają konflikt na poziom lekarz-pacjent. Nieustannie burzą zaufanie społeczne wobec lekarzy. Politycy, kształtujący ten chory system, mają "rączki czyste". To lekarz spotyka się z frustracją ze strony pacjentów, bo ma 10 min na przyjęcie pacjenta i wypisanie 10 druków dokumentacji - to na nim skupiają się wyrzuty, że nawet nie było czasu powiedzieć wszystkiego jak należy. To jego odprowadzają gniewne spojrzenia kiedy po wielu godzinach nieustannej pracy wymyka się przed nadal pełną poczekalnią, bo wreszcie musi skorzystać z toalety.

02.października rozpoczęliśmy protest, oddajemy krew, w Warszawie trwa głodówka. Głównymi postulatami wcale nie jest podniesienie pensji, a zwiększenie nakładów finansowych na sektor ochrony zdrowia. Pełną treść postulatów znajdziecie m.in. TUTAJ.
Politycy i media cały czas wyłuszczają jednak jedynie punkty dotyczące wynagrodzeń lekarzy. Dlatego i ja skupiłam się na nich w niniejszym poście. Oceńcie sami - nawet gdyby faktycznie chodziło jedynie o nasze pensje, czy te postulaty są bezzasadne? Sam minister Radziwiłł, zanim zmienił punkt siedzenia, przepraszam - widzenia, wskazywał konieczność podniesienia pensji lekarzy. Teraz rządzący chcą nas pokazać jako pazernych. Wracają stare hasła: "pokaż lekarzu co masz w garażu".
Kiedy słyszę, że powinnam się cieszyć, że mogę dorobić, gotuje się we mnie krew. Czy to naprawdę pazerność - chcieć po 8 h ciężkiej pracy, móc odebrać swoje dzieci z przedszkola, spędzić z nimi czas, mieć wolne weekendy?
W garażach rezydentów zwykle stoją niezbyt okazałe samochody, ale nawet jeśli byłaby to najlepszej klasy fura, to będzie to środek służący do przemieszczania się z jednego miejsca pracy do drugiego.

Może właśnie dlatego minister nie godzi się na nasze postulaty. Gdyby lekarze nie byli zmuszeni do pracy w kilku miejscach na raz - kto przyjmowałby pacjentów w poradniach, izbach przyjęć, kto by dyżurował?
Bez konieczności dorabiania - ujawni się prawdziwy niedobór kadrowy lekarzy i przedstawicieli innych zawodów medycznych w Polsce. 

A gdyby tak, zamiast doprowadzać tych, którzy zostali do wycieńczenia, a młodych do decyzji o wyjeździe za granicę - zainwestować i stworzyć lepsze warunki pracy i kształcenia?
Niestety, przedstawiciele rządu nadal traktują rezydentów jak "gówniarzy, którym poprzewracało się w głowach". Chęć dialogu nie jest traktowana poważnie, na spotkania strona rządowa nie przygotowuje żadnych merytorycznych argumentów ani propozycji ze swojej strony. Głodówka trwa.

Drodzy Państwo, 

Wybaczcie, jeśli w tym poście przebrzmiewa zbyt wiele goryczy. Zawód lekarza to piękny zawód, przynoszący ogrom satysfakcji. Niestety po latach ciężkiej pracy, satysfakcja to trochę za mało. Chcemy móc być dumni z tego kim jesteśmy i pracować efektywnie, a nie na skraju wyczerpania.
Jeśli zależy Wam na poprawie jakości usług medycznych w Polsce, wesprzyjcie protest Porozumienia Rezydentów i Porozumienia Zawodów Medycznych. Zapoznajcie się z naszymi postulatami, przekażcie je dalej - swoim znajomym. Jeśli decydenci dostrzegą, że mówimy nie tylko w swoim ale i Waszym imieniu - może pierwszy raz od wielu lat uda się wprowadzić pozytywne zmiany!
Już jutro (07.10.b.r.), w Warszawie  o godzinie 15:00 rozpocznie się pikieta. Dołączcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz