Dziecko dojrzałych rodziców
Granica wieku, kiedy współczesne pary decydują się na powiększenie rodziny niebezpiecznie się przesuwa. Dlaczego niebezpiecznie? Ponieważ zbliża się do punktu, w którym z chcieć do móc jest coraz dalej. Dzieci przychodzą na świat jako wyczekane pociechy świadomych rodziców, którzy mają skonkretyzowane oczekiwania. Rodziców oczytanych, znających wszystkie możliwe metody wychowawcze, skoncentrowanych na rozwoju swoich pociech. To wspaniałe, że maluchy są tak ważne w życiu dorosłych. Przecież o to chodzi, aby stworzyć możliwie najlepsze warunki dla ich dorastania. Dokonała się swego rodzaju rewolucja w świadomości oraz respektowaniu praw dziecka. Ale za bardzo cienką, nieraz zatartą granicą, czai się nadopiekuńczość, chęć kontroli życia dziecka w każdym aspekcie i współczesny model rodzica -"helikoptera", nieustannie kołującego nad swoim dzieckiem. Wychowanie, w którym jedynie rodzice mają prawo kształtować moralność swojego dziecka, a każdy, kto śmiałby zwrócić mu uwagę, że "nie wolno", albo, "że należy" - jest wrogiem. Maluch umieszczony w centrum wszechświata swoich opiekunów, pod szklanym kloszem, przez który reszta świata może go jedynie podziwiać, od początku dźwiga brzemię spełniania wyobrażeń i oczekiwań dorosłych.Dziecko społecznie nieszkodliwe
Z drugiej strony mamy tę część społeczeństwa, która na hasło dzieci, odpowiada "nie dziękuję". Równie świadomą i dojrzałą. Wśród nich, coraz więcej osób, u których naturalne zachowania maluchów budzą w najlepszym wypadku niesmak, czasem wręcz obrzydzenie. Którym przeszkadza hałas, wieczny bałagan i "zadyma" towarzyszące harcom dzieciaków. Są sąsiedzi, którzy zamykają ostentacyjnie okna albo krzyczą domagając się ciszy na podwórzu. Są eleganckie młode kobiety, wpatrujące się z niedowierzaniem w poplamione bluzeczki albo spodenki. Są spojrzenia pogardliwe wobec dzieci, którym coś się nie uda. Spojrzenia karcące za chęć nawiązania kontaktu, czasem za sam fakt istnienia, przynajmniej w przestrzeni publicznej. Spojrzenia pełne przerażenia (szczególnie na widok bliźniąt). Czasem w tych spojrzeniach można wyczytać: "Jak już masz te swoje dzieci, to zrób coś, żeby nie przeszkadzały innym". Dzieci w tramwaju to zmora, co dopiero w muzeum, teatrze? W restauracji - nie do pomyślenia! W parku jakoś się je toleruje, ale i tak drażnią, bo trzeba uważać, żeby nie zdeptać, nie rozjechać...Wspólny front
Niezależnie od poglądów i scenariusza życiowego, jaki wybierają współcześni młodzi ludzie - posiadają dzieci, czy nie - budują spójnie realia. Powstaje świat, w którym nie ma miejsca na zwyczajne dzieciństwo - z brudnymi i potłuczonymi kolanami, buziami nadającymi bezustannie o wszystkim dookoła i pytającymi wciąż na nowo "a dlaczego?". Z oczami tryskającymi radością i energią. Z patykiem w ręku, garścią kamieni w kieszeniach i planem przygody w małej główce. Z iskrą niepokory i z ciągłym testowaniem granic tego co wolno, a czego nie. Z gąsienicą w słoiku, nosem przy ziemi tropiącym mrówkę. Z upadkami i potknięciami. Z satysfakcją z samodzielnego pokonania trudności, z własnego odkrycia.Dziecko medialne

Nie tylko w Dzień Dziecka
Drodzy rodzice i nie rodzice, Ci którzy szaleją na punkcie dzieci i którzy robią skwaszoną minę na samą myśl o niemowlaku!
Pozwólcie dzieciom być dziećmi.
SUPEROWE ta kolorowe kręgle <3
OdpowiedzUsuńKręgle spisują się rewelacyjnie! :) Są trochę usztywnione u podstawy i nie tak łatwo je przewrócić, więc sporo frajdy przy kolejnych próbach. Niedawno były w Tchibo.
OdpowiedzUsuń