wtorek, 4 lutego 2014

Zabawa w czytanie

Nauka jest sednem dzieciństwa, to naprawdę nic strasznego!

Kiedy powiedziałam rodzinie i znajomym, że zamierzamy rozpocząć u dziewczynek naukę czytania, reakcje były dosyć zbliżone - zdziwienie, przeradzające się w pełne wątpliwości współczucie dla moich córeczek. Pewnie i u Was w pierwszym odruchu budzi się bunt przeciw uczeniu tak małych dzieci. Spieszę wyjaśnić, że nie jestem nadgorliwą matką o wybujałych ambicjach wychowania geniuszy. Podpisuję się pod ideą dzieciństwa spędzonego na beztroskiej zabawie i poznawaniu świata. Może to przez system edukacji, w jakim zostaliśmy wychowani (z usztywnionym siedzeniem w szkolnych ławach, recytowaniem z namaszczeniem tak abstrakcyjnej rzeczy, jak abecadło i zakazem dotykania jakichkolwiek eksponatów w muzeach) nauka kojarzy nam się z odbieraniem dzieciństwa. Tymczasem dzieciństwo nie jest niczym innym, niż pasmem eksperymentów, prób i testów służących poznawaniu świata!
Nasze dzieci świetnie radzą sobie z przyswajaniem wiedzy bez naszej ingerencji, doskonale się przy tym bawiąc. Już od maleńkiego testują np. podstawowe prawa fizyki - sprawdzają działanie grawitacji wyrzucając wszystko z wózka. Co więcej jako mali badacze są naprawdę rzetelni w swej ocenie - aby próba była statystycznie istotna, powtarzają tę czynność miliony razy! Chyba każdy z nas, obserwując dzieci miał taki moment refleksji - jak chłonne i głodne wrażeń są te małe główki, oczka, rączki. Uruchamiają wszystkie zmysły, łączą wszystkie zdobyte dotychczas umiejętności i doświadczenia. Są w ciągłym ruchu, robią wszystko, by poznać coś nowego. Możemy przyglądać się ich wyczynom z założonymi rękami, albo wykorzystać niesamowity potencjał jaki drzemie w małych dzieciach. Podsycajmy w nich tę ciekawość świata, pokazujmy nowe, ciekawe rzeczy w fascynujący sposób!

Po co maluchy mają uczyć się czytać?

Pamiętacie uczucie dumy towarzyszące pierwszej przeczytanej samodzielnie czytance? Potem pierwszej przeczytanej samodzielnie książeczce? Wizyta w bibliotece i okazuje się, że z umiejętnością czytania, cały świat stoi przed nami otworem! W każdej książce nowa pasjonująca przygoda. Rusza machina wyobraźni! Aż ściska w dołku, żeby dowiedzieć się co będzie dalej! I nie trzeba czekać na mamę albo tatę, żeby przekonać się, co przyniesie poranek w Bullerbyn albo czy Kubusiowi uda się wydostać z norki Królika. Aby nasze dzieci mogły poznać te wszystkie uczucia, nie muszą czekać na pójście do szkoły. Czytanie otwiera niezliczoną ilość nowych drzwi!
Obserwując jak bardzo moje córeczki polubiły czas czytania bajek i jak usilnie próbują same wertować książeczki i czytać po swojemu, postanowiłam, że to dobry moment na rozpoczęcie przygody z samodzielnym czytaniem. Istnieje pewna sprawdzona, opracowana co do najmniejszych szczegółów metoda wczesnej nauki czytania i liczenia Glenna Domana. Poznałam ją dawno temu, pracując jako wolontariusz z dziećmi z mózgowym porażeniem dziecięcym. Historia początków tej metody wiąże się właśnie z obserwacjami dzieci z zaburzeniami neurologicznymi. Z powodzeniem można ją stosować także u zdrowych dzieci. Jakiś czas temu odświeżyłam sobie informacje związane z  wczesną nauką czytania. Znalazłam wydawnictwo produkujące fantastyczne materiały niezbędne do jej realizacji - WczesnaEdukacja. Komplet materiałów do nauki czytania zawiera poradnik "Jak Nauczyć Małe Dziecko Czytać", karty z odpowiednim rozmiarem czcionki, dostosowanym do potrzeb małych dzieci, alternatywne harmonogramy nauki - w zależności od potrzeb i możliwości czasowych dzieci i rodziców, czyste karty i marker, aby uzupełnić karty o imiona i wyrazy z otoczenia dziecka. Wszystko wykonane jest naprawdę precyzyjnie i bardzo ułatwia realizowanie planu nauki.



Dlaczego metoda Domana?

Uczenie niemowlaków i małych dzieci czytania nie ma nic wspólnego z nauką alfabetu, sylabizowaniem i sposobem, w jaki uczono większość z nas. Założeniem metody Domana jest przede wszystkim dostosowanie materiałów edukacyjnych do wieku i rozwoju dziecka, do jego sposobu postrzegania świata. To, co dla mnie jest jednak najistotniejsze w tej metodzie, to dobra zabawa towarzysząca nauce. Już na samym początku poradnika dołączonego do materiałów edukacyjnych wydawnictwa WczesnaEdukacja można przeczytać: Baw się razem z dzieckiem, nie udawaj - dzieci to zauważą. Kończ zabawę, zanim zechce skończyć ją dziecko. Nie sprawdzaj dziecka, zaufaj jego umiejętnościom, sprawdzanie jest stresujące. Jeśli masz zły dzień - odpuść. Jeśli dziecko jest chore, lub nie w humorze - odpuść. Celem nie jest sztywne trzymanie się harmonogramu i nauczenie dziecka czytania w krótkim czasie. Celem nadrzędnym jest dobra zabawa, a przy okazji - nauka.

Na koniec film, który warto obejrzeć, będąc rodzicem, nauczycielem, każdym, kto ma wpływ na kształtowanie zainteresowań i zdobywanie wiedzy przez dzieci. O tym jak powinny zmienić się główne założenia współczesnych systemów edukacji i nasze podejście do wykształcenia.



2 komentarze:

  1. W jakim wieku były dziewczynki kiedy rozpoczęła Pani z nimi naukę czytania metoda Domana?
    pozdrawiam
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miały rok. Choć chyba łatwiej zacząć i kontynuować wcześniej, kiedy dzieci mają np. 6 mies. łatwiej wtedy zainteresować je kartami, roczniaki i uwielbiają zabawę w czytanie, ale czasem 5 kart to już za dużo, po 3. się nudzą ;) Zależy od okoliczności, od dnia. Podchodzimy do tego "na luzie", czyli czytamy, póki to jest dobra zabawa, nic na siłę. Teraz (w wieku 16 mies.) bardzo lubią wertować książki, udawać, że je czytają, pokazują, żeby im poczytać :) Na widok kart cieszą się i klaszczą, choć nie zawsze potrafią dotrwać do końca sesji (choć trwa zaledwie parę sekund ;))

      Usuń